15 sierpnia 2013

Bez ilustracji

Dziś bez ilustracji.
Zmarł Sławomir Mrożek. Wielki dramatopisarz, obserwator otaczającej rzeczywistości, kolekcjoner absurdu. To nieoceniona strata dla polskiej kultury. Jeszcze niedawno oglądał światową premierę swojej najmłodszej sztuki "Karnawał, czyli pierwsza żona Adama" w Teatrze Polskim w Warszawie. Był wyjątkowo płodnym artystą i wielkim, choć dosyć skomplikowanym człowiekiem, co potwierdzają wydane niedawno "Dzienniki".
Mam nadzieję, że Wydawnictwo Literackie pospieszy publikację nowego tomu z rysunkami Mrożka. Satyra tego artysty na przewrotną rzeczywistość trafia w moje poczucie humoru i mimo głębokiej umowności rysunków - niczego im nie brakuje.
Why drew me Slawomir Mrozek, not Leonardo da Vinci?

I'm suffering, understand?



Dad, where are we going?  
Do not ask, just crawl.

Career or child?

"Tuptam tu, tuptam tam, no i co ja z tego mam?"

Mrożka wszyscy znają z "Tanga", ale gorąco polecam sięgnięcie po inne dramaty. To, co najbardziej sobie w nich cenię to ogromne poczucie humoru, wyczuwalne już podczas lektury dramatu, co nieczęsto się zdarza, bowiem dramatyczny humor wychodzi dopiero na scenie przy pomocy zdolnej obsady aktorskiej i inteligentnego reżysera. U Mrożka jest inaczej - gdy czytam Mrożka olśniewa mnie jego błyskotliwość i uśmiecham się pod nosem. Najczęściej jest to uśmiech zamglony głęboką refleksją, tak jak jest to przy lekturze dramatu "Pieszo", czy "Emigrantów". Mrożek obnaża mechanizmy społeczne i nasze największe wady. Każe uruchomić nam nasze szare komórki - no więc... "Tuptam tu, tuptam tam, no i co ja z tego mam?"...
Jak każdy wielki artysta, mimo iż odszedł, to pozostanie w słowach i dziełach swoich kontynuatorów. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz